Życie Bogdana i Róży toczy się pomiędzy mieszkaniem pod jednym dachem i pracą w tej samej szkolnej stołówce. Czas wydaje się rzadki jak tutejszy krupnik i upływa w rytmie wzajemnych drobnych złośliwości. Dwójka starszych osób rozmawia ze sobą językiem niechęci oraz rozgoryczenia, który zastępuje wszystkie zbędne słowa. Małżeństwo zawdzięcza swoje trwanie wyłącznie sile przyzwyczajenia i przewrotnej potrzebie obecności drugiej osoby.