Smutne są reakcje , na przekaz tego filmu .
Zrobił coś dla obcych dzieci , dla własnych nie umiał.
Gryzł się tym najbardziej w życiu , nie tym ,że zabił chłopca który próbował się poddać.
Rozumiał to o czym mówił młody ksiądz i o co prosiła umierająca żona , jego pokora i skrucha
pomogła młodym potomkom ludzi przeciw którym walczył jako żołnierz USA , i spłacił dług
,poświęcając własne życie , by zmyć krew z rąk i połączyć się z żoną w lepszym swiecie.
Szczerze powiedziawszy faktycznie to trochę smutne, że bardziej znał obcego człowieka niż rodzinę, ale ja to rozumiem. Nie każda rodzina zna się w zupełności, a raczej bym powiedziała powierzchownie ~ znacznie bliżsi są czasem obcy ludzie i znają nas prawdziwie niż ludzie z nami spokrewnieni.
Poza tym muszę napisać, że w sumie nie rozumiem samej końcówki filmu: dlaczego Walt pozwolił się zabić? Był na wojnie i sądziłam, że da sobie radę z tymi facetami.
Chciał załatwić sprawę po swojemu, nie pójść do więzienia. Poza tym był chory, może wiedział, że dużo czasu mu nie zostało
Specjalnie poszedł do niech NIEUZBROJONY. Udał, że wyciąga broń, a robiąc to modlił się, bo wiedział, co go czeka. Sprytnie się podstawił, żeby zabili go nieuzbrojonego i poszli siedzieć. Gdyby miał broń oni mieliby alibi , że strzelali w obronie własnej. A tak to sorry - zabójstwo bezbronnego staruszka - maxymalna kara pozbawienia wolności. I sąsiedzi mają spokój z gangiem.
z tym, że Hmongowie nie byli Wietnamczykami - wręcz przeciwnie - walczyli przeciwko nim - mówi o tym ta dziewczyna jadąc z Waltem samochodem
I masz racje i sie mylisz jednoczesnie! Walczyli razem z Amerykanami i zolnierzami Wietnamu poludniowego-przeciwko komunistycznym silom Wietnamu polnocnego,za co potem byli przesladowani i musieli emigrowac.
No proszę , tego nie wiedziałam - czego to się można nauczyć na filmwebie - dzięki za doinformowanie :)