Z góry zaznaczam,że Dylan to nie moja muzyczna bajka,ale nie w tym rzecz.Zupełnie nie trafiła do mnie ta konwencja z różnymi aktorami wcielającymi się w postać Dylana.Chciałem zobaczyć niezły film biograficzny czy coś w tym stylu,a tymczasem zobaczyłem na ekranie chaos.Nie wiem moze gdybym był fanem Dylana i miał jego biografie w małym palcu,to by ten film do mnie trafił,ale jako dla przecietnego widza,który zna twórczość Dylana tylko z radia film był chaotyczny i na pewno postaci Dylana mi nie przybliżył.
rzeczywiście, jeśli ktoś nie zna biografii dylana, to zapewne filmu nie zrozumie. problem w tym, że ten film nie jest czysto biograficzny. jednak uważam, że ocena 2/10 to za mało.
beznadzieja.film maksymalnie nudny.nie trafiła do mnie konwencja filmu i sposób pokazania postaci.wyczuwam jakąś wymuszoną oryginalnosc.
bardzo mocno ponizej oczekiwac.nie wiem dlaczego tak ciezko zrobic dobry film biograficzny.
No właśnie. Ja odniosłem podobne wrażenie... wrażenie chaosu... strzępki myśli, przeskakujące z jednych ust aktora do drugiego. Nie znam biografii (tzn. znam bardzo pobieżnie) Dylana... ale konwencja właśnie tego filmu była sztuczna... rozumiem, że to może być eksperyment i oczywiście niektórzy (albo bardzo wielu) powie, że jak najbardziej wyszło. No coś tam wyszło, ale trudno mi się oprzeć wrażeniu, że film był jakby specjalnie napisany dla pani Blanchett, żeby tylko ona mogła pokazać jak to kobieta gra faceta ... może to w dużej mierze zniechęciło mnie do tego obrazu.
dokładnie... film dla jednej roli. Reszta stanowiła tło, przez cały czas nie wiadomo było o co właściwie chodzi, nie było tam żadnej idei, pomysłu.... i ogromnie wiało nudą, można tylko od tego kataru dostać..
Mnie pozostaje jedynie przytaknąć... Podobne odczucia miałam przy seansie "Velvet Goldmine". W obu przypadkach po film sięgnęłam jedynie ze względu na obsadę i wynudziłam się równie mocno. No i chaos, jaki twórcy nam zaserwowali, kompletnie nie przypadł mi do gustu.
Bob Dylan to także nie moja bajka, byłam ciekawa tego filmu tylko ze względu na obsadę, jednak to nie zmienia faktu, że był (dla mnie) kiepski. Sposób przedstawienia Boba Dylana to nieudany bałagan... Nie wiem, co mogę więcej napisać - rozczarowałam się i tyle.