Bardzo podobały mi się obie nowelki. Obie, choć sprzed 50 z górą lat, można by pokazywać
współczesnym dzieciom. Bo mimo że kolorowe pończochy zastąpione zostały iphone'ami, to smutek
odrzucenia i pragnienie akceptacji wśród rówieśników wciąż są takie same.
A z innej beczki - mali aktorzy całkiem przyćmili swoich dorosłych "kolegów". Szczególnie rozbawili
mnie gaduła Kuba Grzegorz Cebula, opowiadający o drzazdze i przemądrzały prymusik z grzywką i
aksamitka za całokształt, hehe W pierwszej nowelce do dziś urzeka śliczna rudowłosa Matylda.