Gdyby nie to, że zrezygnowała z pracy i przy chłopaku zalała się płaczem, to widział bym ją jako perfidną, zimną postać, bo fakt, że ma się matkę źle prowadzącą nie usprawiedliwia cię z czynów chyba najgorszych z możliwych czyli kablowania na przyjaciela, już nie wspominając o próbie zabójstwa. Na szczęście ostatnie kilkanaście minut zmieniło ten obraz. Co do oceny całości to takie kino jest potrzebne, jest bezcenne, bez efektów specjalnych, minimum środków a maximum prawdy o nas.
No tak, bo Pan byłby wzorem wszelkich cnót, będąc jednocześnie głodnym i bezrobotnym, bez żadnych perspektyw na przyszłość i rodziny która mogła wcześniej nauczyć Pana jakichkolwiek wartości. Nie chce nikogo usprawiedliwiać i mówić, że w pewnych warunkach niektóre rzeczy są dopuszczalne (bo nie są, chociaż Rosetta nie zrobiła oprócz wydania przekrętu kolegi nic złego), ale niestety wydaje mi się, że w przedstawionej sytuacji wiele z nas zachowałoby się dużo gorzej by tylko móc zacząć "normalnie" żyć.