Oboje uginają się w filmie pod ciężarem tajemnicy i oboje przygniata wina.
Różnica polega tylko na tym, że Heide - w jakiś sposób potrafiła wykrzyczeć swój ból, wyjawiła
swoją tajemnicę. Zatem w sumie, mimo jej rozchwiania emocjonalnego - istnieje możliwość, że
sobie poradzi w życiu.
A Joe - to zupełnie inny problem. On nikomu - nawet Heide - nie powiedział o tym, co go trapi. I
pewnie nikomu nigdy nie powie. Będzie żył w małym miasteczku, ze świadomością, że chce żyć
inaczej!
Piękny i nastrojowy film, wspaniałe zdjęcie i muzyka. A aktorzy po prostu wyrażali uczucia
samymi postawami. Ile tam było emocji. Zwłaszcza Sam Worthington jako Joe. Nigdy nie
pomyślałabym, że to taki talent dramatyczny!
I na marginesie - nigdy nie kojarzyłam Australii z zimą:) Myślałam, że tam panuje wieczne lato:)!!