Zapewne niewielu by się ze mną zgodziło, ale osobiście uważam, że rola Jasona Borune'a została świetnie odegrana przez Matta Damona. Długo zastanawiałam się, dlaczego właśnie ten film przypadł mi do gustu tak bardzo, że mogę oglądać go kilka razy do roku bez efektu znudzenia. Aż pewnego wieczoru w telewizji pojawił się film pt. "Skyfall". Daniel Craig dostał za tę rolę wiele pochwał, ale to właśnie jego gra dała mi odpowiedź na moje zastanowienia. Otóż Jason Bourne to chyba jedna z bardziej realnych postaci filmów akcji. Na jego twarzy pojawiają się realne uczucia - strach, desperacja... Matt Damon pokazał 'ludzką' stronę bohatera. Natomiast te wszystkie Jamesy Bondy (oraz wiele innych charakterów sensacyjnych), cokolwiek by się nie działo - czy ktoś do nich strzela, czy ktoś ich już postrzelił, czy zaraz mogą stracić życie - zawsze zachowują kamienną twarz pt. "jestem cool w każdej sytuacji". Trochę mnie to bawi, ale rozumiem, że każdy może to odebrać inaczej. Takie jest moje zdanie.
Mam takie same odczucia. "Ludzkość" można zauważyć również w monogamicznym stosunku do kobiet ;).
Moim zdaniem należy do najlepszych współczesnych filmów sensacyjnym (osadzonych we współczesnej rzeczywistości). Mniej efekciarstwa, a lepszy efekt.
O, złote słowa - mniej efekciarstwa, a lepszy efekt. Moim zdaniem silną stroną tego filmu jest sąsiadowanie zwykłości z "niezwykłością", tzn. działaniem służb, a sporo scen jest kręconych "z ręki", bez zamykania ruchu, np.te pod dworcem, jak się uważniej przypatrzeć, widać wpatrzonych w kamerę ludzi. Tym silniejsza jest sensacyjność, mocniej czujemy odmienność dwóch światów pokazanych w filmie, a bohaterowie wzmacniają ten efekt, bo przez nich przebiega granica tych światów, widać to po ich zwykłości, ludzkich reakcjach, choć "terenem" granicznym najmocniej jest Jason, instruktor wobec dziewczyny, a zarazem drugą nogą stojący na jej gruncie, bo zakochany i już nie morderca, choć 2 tyg. wcześniej mógłby ją sprzątnąć w misji.
Matt sprawdził się w każdej roli , a przynajmniej w tych które oglądałam. Ten film wykazał natomiast, że role kobiece powinny być uważniej obsadzane, bo ta dziewczyna przy Damonie to totalny koszmar i beztalencie.
Uważam, że aktorka Potente z jej naturalną urodą, nawet dość zwykłą twarzą, dodała naturalności filmowi, przydała cech prawdopodobieństwa i bardzo dobrze grała.
Mnie też się podobała. Gdyby zamiast niej podstawić klasyczną piękność z paryskiego wybiegu, to film straciłby bardzo wiele. Franka pasowała jak ulał do poobijanego Mini i ludzkiego, naturalnego Bourne'a
Właśnie, ilekroć przypominam sobie ten film, to czuję to samo napięcie, gdy wspominam tamten zwykły samochodzik i szarą dziewuchę; grozę odbijającą się wyraźnie na tle zwyczajności lepiej się zapamiętuje i mocniej przeżywa.
Jak dla mnie Matt Damon był świetnym wyborem twórców. Zagrał tutaj wyśmienicie dając produkcji coś więcej a nie tylko "terminatora" rozwalającego wszystko.
http://maritrafilms.blogspot.com/2016/05/tozsamosc-bournea-2002.html
Świetny dobór aktora. Prawdopodobnie z innym też byłby to rewelacyjny thriller, ale ciężko sobie wyobrazić tę serię bez niego. Widzieliśmy w Dziedzictwie... jaka była marność bez niego.
Matt Damon świetnym aktorem jest. Gdybyś jednak przeczytał(a) książkę Ludluma - być może zmienił(a)byś zdanie o tej realizacji... Fabułę spłycono prawie do zera, stawiając na łubudu... I przez to mało kto wie, dlaczego Jason ma właśnie takie nazwisko a nie inne...
Rozumiem, dzięki za komentarz. Wpasowałeś/łaś się w czasie, bo akurat przymierzałam się do wypożyczenia tej książki :) Natomiast w tamtym poście zachwycałam się przede wszystkim sposobem, w jaki Damon odegrał postać. O tym, jak zrealizowano fabułę w odniesieniu do książki przekonam się dopiero po przeczytaniu Ludluma. Ale dodam, że właśnie dlatego wolę najpierw oglądać adaptacje filmowe - bo książki często okazują się być lepsze, fabularnie "pełniejsze" etc. Dzięki temu jest mniejsze ryzyko, że będę zawiedziona filmem, a jak mi się jednak spodoba to mogę "dopełnić" wrażenia sięgając po książkę ;d
Rozumiem Twój punkt widzenia. Przyznaję, że np. film "Polowanie na Czerwony Październik" podobał mi się bardzie niż książka Clancy'ego (a - teoretycznie - powinno być odwrotnie ;-) ) A książkę "Tożsamość Bourne'a" polecam szczególnie - Ludlum (w końcu lekarz z wykształcenia) - napisał ją bardzo wiarygodnie... A potem polecam przeczytać książkę "Pasażer" Jean-Christophe Grange'a (tego osobnika, który napisał "Purpurowe rzeki"...